Aby
dostać się do kościoła klasztoru franciszkanów z połowy XV wieku pod wezwaniem
św. Krzyża należy przejść przez mały mostek nad płynącym powoli wąskim
strumyczkiem. Na jednej z werandy mostu widnieją kłódki, na których napisane są
imiona zakochanych, a klucze wrzucone do strumyka. Wygląda to na miłość
zamkniętą w symbolu wieczności. Tak jakby malutki most zakochanych. Po
drugiej stronie znajduje się kościół klasztoru franciszkanów pod wezwaniem św.
Krzyża, który jako jedyny dotrwał z XV wieku. W środku znajduje się skromne
wejście, a w środku totalną ciszę. Brak żywej duszy, ale miejsce bardzo
sympatyczne, za dużo pielgrzymów/turystów tutaj nie było. Kiedy wchodzi się do
kościoła, troszkę byłam zdziwiona, bo zobaczyłam, że ktoś z boku jednak siedzi
i trzyma modlitewnik. Okazało się, że to figura starszej kobiety, która przedstawia
członkinię parafii, w dłoniach dzierżyła śpiewnik. Wygląda na to, że Finowie
uwielbiają rzeźby w różnych miejscach swojego miasta (kobiety i żaba w koronie
w kanale, pani z torebeczką na ławce). Figura tej kobiety była zaklęta w martwy
element kościoła, jakby miała za zadanie zapełnić pustkę w kościele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz